aragon
- AURELIAN -
Wiecie, jak to jest: ludzie urabiają sobie zdanie o kimś na tej zasadzie, że wypowiedziawszy je wielokrotnie nie natrafili na sprzeciw lub nawet spotkali się z aprobatą.
Lepiej nie zadawać sobie zbyt wielu pytań. Jak sobie człowiek nabije czymś niepotrzebnie głowę, nieszczęście gotowe. Właśnie tacy giną. Bo zaczynają się gryźć. Wmawiają w siebie, że nie przeżyją, i wtedy rzeczywiście nie przeżyją.
(…)odsuwamy od siebie przykre obrazy z czasów minionych, jeżeli żaden mus nie nasuwa nam ich z powrotem przed oczy – niepostrzeżenie przechodzą do rzędu marzeń sennych, nabierają nieokreśloności dawnych snów, budzą w nas tylko to uczucie, że już gdzieś to widzieliśmy, już się nam to kiedyś śniło.
Miał o miłości wyobrażenie bardzo wysokie i tę wstydliwość w przyznawaniu się do niej, która skuteczniej niż cokolwiek innego przeszkadza się jej narodzić.
Prawda bywa zawsze prostsza.
Po pierwsze, jest to rzecz, którą zawsze należy mówić mężczyznom; intryguje ich to, pochlebia, sprawia przyjemność, a ryzyko żadne. Każdemu lepiej jest w smokingu niż w marynarce…
(…)wszyscy przed czymś uciekamy…przed jakąś myślą, najczęściej niesformułowaną…przed jakąś obsesją…
Szczęście! Właśnie… ludzie szczęśliwi nie mają historii. Co za blaga… Nie ma szczęścia. Jest wojna… poczciwy, stary Heraklit!... wojna…
Nie wszystkie bitwy się wygrywa… Zdarzają się okoliczności, że aby wygrać, lepiej jest przegrać… ustąpić z placu… kluczyć… Poza tym świat nie jest pusty… Istnieją inni ludzie… Mężczyźni, kobiety: monstra…
Jakim prawem mógłbym wymagać, by odmawiała sobie tego, co ją pociąga?... Geniusz ma swoje prawa… Trzeba tylko, żebym ja był silniejszy od tego, co pociąga…
Kto w czasie spotkania z kobietą namiętnie ukochaną, którą był zajęty bez reszty, ale którą mało jeszcze znał, nie doświadczył tego dziwnego uczucia, że znalazł się w obliczu nieznajomej? Wystarczyła mała zmiana w uczesaniu, inna suknia lub atmosfera miejsca publicznego, by zmienić nie do poznania tę, którą – w naszym przekonaniu – na zawsze utrwaliliśmy sobie w pamięci. Ten, kto nie doznał tego uczucia rozczarowania i zawodu, nie wie nic o prawdziwej miłości.
To tak jak ze strachem… jak człowiek zacznie sobie mówić, że się boi…
Kogoś jednego zabrakło i świat opustoszał…
(…)że nikt nie może nic przeciwko prawdzie…
Lecz życie płata figle marzeniom.
Zwykli ludzie nie mają czasu poznawać własnego serca. Ani nawet nie pragną tego.
Z bogactwem jest tak samo: można mieć pieniędzy, ile się chce, rzecz w tym , by być bogatym w sobie.
Nigdzie indziej miłość nie mogła objawić się w sposób bardziej bezsporny, bardziej eleganckim jak to sobie formułował, niż tu, gdzie nie wchodząc w rachubę odżywała jako niespodzianka.
Dlaczego wszystko, co wiązało się z wodą, miało dla niego ten urok… tę poezję? Woda…
Ten cień, który nazywał swoją miłością, ożywiał się niepostrzeżenie, miał serce, oddech – i Aurelian powstrzymywał własny oddech, serce mu biło…
Gdyby wziął ją w ramiona, może – tak przynajmniej myślał – ten ogień by przygasł, skończyłaby się ta rzeczywistość, to nieznośne uczucie niepokoju.
Nie można być tchórzem.
Dlaczego? Co moglibyśmy powiedzieć sobie teraz po tym, co pan mi powiedział? Wszystko byłoby za słabe… Proszę… Niech mnie pan oszczędzi…
Jeszcze nic, ale już samo to, że był, znaczy dużo.
Ten, do którego przychodzi miłość, ta prawdziwa, miłość, która bierze w posiadanie i pustoszy, winien jest sobie, by odrzucić wszystko, co nie jest tym cyklonem, tą tyranią.
Nie ma nic gorszego jak mężczyzna, który się przymusza…
Człowiek jest niewolnikiem tego, co powiedział, tego, co pomyślał.
Mężczyzna, który kocha, jest mężczyzną zajętym.
Człowiek nigdy nie wie, jak wygląda w oczach innych ludzi.
Ludzie sami nie wiedzą, czego chcą… Nazywa się teraz, że nie to jest ważne, co się maluje, tylko to, jak się maluje…
Kłamstwo między dwojgiem ludzi nabiera straszliwej mocy… Potem nie ma już nic, tylko ono…
Widzi pan, wczoraj padły między nami te dwa słowa, po których nawet światło było dla mnie nie do zniesienia…
Niechże będzie w życiu przynajmniej jedna jakaś rzecz wielka i czysta, i uczciwa... przynajmniej jedna!
Czy można wiedzieć, gdzie się zaczyna kłamstwo?
Nigdy nie wiadomo, co trzeba robić, by nas kochano: być takim, jakim się jest, czy kłamać? Balansujemy między jednym, a drugim. Robimy i jedno, i drugie, trochę na oślep. Staramy się być tacy, jak byśmy chcieli być, jak myślimy, że powinniśmy być, a potem nagle mówimy sobie: „To wcale nie ja…” Usiłujemy pokazać się… od najgorszej strony… żeby się nie spodobać… Kto wie, czy to nie jest sposób, żeby się spodobać?
(…)że podoba nam się coś, co nie jest doskonałe, jakiś rys nieudany, ciężki.
(…)nic nie jest tak podobne do śmierci jak miłość.
Człowiek miewa w domu różne takie rzeczy, których posiadanie nie zawsze da się usprawiedliwić. Ale jest do nich przywiązany.
Istnieje namiętność tak niszczycielska, że nie da się jej opisać. Pochłania tego, kto ją kontempluje. Każdy, kto zastawi na nią sidła, sam w nie wpadnie. Nie da się tego popróbować, a potem cofnąć. Powie ktoś, że jest to namiętność rzadka, a zajadli zwolennicy wielkości człowieczej dorzucą nawet: na nieszczęście. Tymczasem to nieprawda. Namiętność ta bardziej jest rozpowszechniona niż grypa i choć łatwiej wprawdzie rozpoznać ją w sercach wzniosłych, występuje jednak i w postaci zgrzebnej, dopada i ludzi przeciętnych, umysłów oschłych, natur ubogich. Otwórzcie tylko drzwi, a już wchodzi i mości się. Nie zważa na zbyt niskie progi. Jest brakiem rezygnacji. Niechaj kto chce, cieszy się z tego, ku czemu potrafi przywieść człowieka, z tego, ile owo niezadowolenie potrafi zrodzić rzeczy wzniosłych. Lecz cieszyć się z tego znaczy dostrzegać jedynie to, co wyjątkowe, jedynie monstrualny kwiat, a i wówczas nawet, jeżeli zajrzeć w głąb tych, których namiętność ta porywa w rejony geniuszu, znajdzie się tam owo intymne piętno, stygmat zniszczenia, który jest wszystkim, co pozostawia po sobie ludziom mniej hojnie przez niebo obdarowanym.
Człowiek nieszczęśliwy przez nadmiar delikatności i człowiek nieznośny przez swe grubiaństwo. Wszyscy ci, dla których nic nigdy nie jest dostatecznie c z y m ś.
Zdarza się jednak, że mężczyzna potrafi przejrzeć kobietę jakimś zwierzęcym instynktem, na mocy męskiego doświadczenia, z pewnością nie mniej wartego niż osławiona intuicja kobieca.
Bowiem Berenika pożądała absolutu.
Nie zastanawiała się dokąd zaprowadzi ją to, że on ją kocha. Nie zastanawiała się, czy tę miłość, której nie mogła pozwolić przejść mimo… a którą, może, w odpowiednim momencie, jednym jakimś słowem, rezerwą, mogłaby odsunąć… czy tę miłość miała prawo podsycać, czy miała prawo ją przyjąć, obdarzać ją tym straszliwym życiem. Bowiem miłość, jak człowiek, umiera w nieszczęściu, umiera w męce i westchnieniach, potach i konwulsjach, i ten, kto pozwolił jej nabrać sił do cierpienia, jest gorzej niż mordercą.
Czyż miłość nie jest celem sama w sobie? Czy przeszkody, na jakie natrafia, te właśnie nie do przezwyciężenia, nie stanowią o jej wielkości?
Życie jest bardziej romantyczne niż wyobraźnia.
A przecież są te dni jak robak w owocu: nie dająca o sobie zapomnieć pewność ich końca, obsesja ich krótkości, antycypowana wiedza o tym rozstaniu, które ma smak rzeczy nie do naprawienia.
Kto to powiedział, że gdyby nie mówić tyle o miłości, nikt nie wpadłby na pomysł, że istnieje? Cały szkopuł, że aby wpaść na ten pomysł, trzeba było najpierw tyle o niej mówić…
Ach, im bardziej kochamy, tym bardziej bluźnimy.
Każdy ma własną trwogę, własną miłość.
Albo się ma przyjaciół, albo się ich nie ma…
Nie trzeba nigdy wdawać się w interesy z własną rodziną, bo potem ładnie się na tym wychodzi…
Gesty wyprzedzają niekiedy myśli.
Kobiety, z którymi idziemy do łóżka, to nie takie groźne. Gorzej te, z którymi nie idziemy do łóżka…
Jakże można odmawiać losowi przyjęcia daru, na który nigdy może więcej się już nie zdobędzie?
Czekać jest rzeczą straszną. Nie czekać jeszcze gorszą.
Myślałam najpierw, że jak nie będę pana widywać, to będzie, jakbym spała, a kiedy człowiek dobrze śpi, jest szczęśliwy. Ale cóż, ja śpię źle. To przypomina raczej bezsenność. Nic nie może odwrócić moich myśli od pana, nic nie może ich zagłuszyć. Weszłam w to milczenie i duszę się nim. Nie słyszeć pana głosu – to znaczy nic nie słyszeć. Nigdy nie myślałam, że to tak będzie.
Bo miłość, ta, o której marzyłam, istniała tylko w książkach. Bardzo piękna. Ale ja nie byłam do niej zdolna.
Ja zawsze byłam taka…jeżeli tylko coś jest splamione, wyszczerbione, nadłamane… nawet, żeby było najpiękniejsze w świecie… nie mogę na to patrzeć… Nadaje się tylko do wyrzucenia. Nie znoszę już tego…
(…)słowa tu nic nie zmienią… czy nazwiemy to tak, czy inaczej…
Kiedy tak uporczywie zapatrzeni byliśmy w kogoś, iż w końcu zostało nam w oczach to tylko, co odróżnia go od innych, to, co jest jemu tylko właściwe, jest rzeczą wstrząsającą stwierdzić – a wstrząs jest tym silniejszy, iż zdążyliśmy zapomnieć o tym – że zasadnicze w nim jest to właśnie, co upodabnia go do innych.
Trzeba spojrzeć życiu w twarz!
Człowiek nie jest sam. Jego sposób myślenia to sposób myślenia tego świata, innych ludzi, wszystkich tych ludzi, z którymi się styka, rodziny, kolegów, jakichś istot przypadkowych.
Od chwili kiedy kobieta pomyśli o mężczyźnie w pewien określony sposób, daje temu mężczyźnie do siebie niezaprzeczalne prawo.
Czy na to coś można poradzić? Kochają się.
Człowiek się nieraz zastanawia, dlaczego niektóre kobiety są tak kochane.
Ale miłość ma swoje prawa i oni to szanują. Miłość jest jedynym dostatecznym wytłumaczeniem.
Jak gdyby nie żyło się wtedy, kiedy nie robi się tego, co nam jest pisane w pojęciu innych, co powinniśmy robić.
Są ludzie, którzy tyranizują nas samym tylko faktem swego istnienia. Na próżno odgradzamy się od nich setkami kilometrów, nic nie pomoże.
Bo to także nazywa się miłość. Przypomniała sobie pierwsze dni. Najpierw szukała jakiejś ucieczki, chciała także zepsuć coś, zniszczyć… położyć między sobą i tamtym…
Dlaczego szalona miłość, jeżeli taka istnieje, musi zacząć się koniecznie od pierwszego wejrzenia? Może się zdarzyć, że zacznie się z opóźnieniem.
(…)o wiele łatwiej jest przespać się z kimś, kogo nie kocha się naprawdę, niż z kimś, kogo się kocha…
Gdyby tak można było w sobie, kiedy kwiaty zaczynają więdnąć, wyrwać je zaraz i posadzić inne; zmienić kolor serca w ciągu nocy… zachować na zawsze tę chwilę doskonałego kwitnienia… zapomnieć… nie, nawet nie zapomnieć… nie mieć czego zapominać.
(…) ten, którego kochamy, to przeciwnik, jedyny groźny przeciwnik, mężczyzna.
Człowiek jest tym, czym sam siebie zrobi.
Ale wierność wyczerpuje się, gdy nie jest oparta na miłości, na prawdziwej miłości.
Co było cięższe: nieobecność cielesna czy ta obecność w wyobraźni, obie zresztą splątane ze sobą?
Był przekonany, że to musi być bardzo łatwe. Łatwo – myśleć o czym innym, łatwo – odrzucić cierpienie. Tak jak łatwo jest nie kochać.
(…)że miłość miała mu służyć jako żałosne usprawiedliwienie tego, co usprawiedliwić się nie da. Czyż nie dlatego właśnie, że nie dorastał do życia, nie dorósł do miłości?
Kiedy człowiek bardzo sobą pogardza, odnajduje poczucie własnej godności w głębiach tego, co niegodne.
|