|
. . .on éclate en silence>> |
|
 |
Fiodor Dostojewski
Wspomnienia z domu umarłych
Tu był własny, osobliwy świat, niepodobny do niczego innego; tu były własne, osobliwe prawa, osobliwa odzież, osobliwe zwyczaje i obyczaje, i martwy za życia dom, i życie jak nigdzie indziej, i szczególniejsi ludzie. Ten właśnie osobliwy zakątek zamierzam opisywać.
(...) ale w więzieniu ludzie mają dosyć czasu, by się nauczyć cierpliwości.
Tak, człowiek jest wytrzymały! Człowiek – to istota, która się do wszystkiego przyzwyczaja, i sądzę, że to najtrafniejsze określenie człowieka.
Często człowiek cierpi kilka lat pokornie, znosi okrutne kary, aż raptem wyprowadzi go z równowagi jakaś drobnostka, jakieś głupstwo, nic prawie.
(...)mimo rozmaitości punktów widzenia, każdy przyzna, że są zbrodnie, które zawsze i wszędzie, wedle wszystkich możliwych kodeksów, od początku świata uchodzą za zbrodnie bezsporne i będą za takie uchodziły, dopóki człowiek pozostanie człowiekiem.
Bez pracy i bez prawowitej, normalnej własności człowiek żyć nie może, bakieruje się, rozbestwia.
Przemytnik pracuje z namiętności, z powołania. Jest poniekąd poetą. Ryzykuje wszystko, wystawia się na straszne niebezpieczeństwo, wymyśla przeróżne fortele, robi wynalazki, wymiguje się; czasem nawet działa mocą jakiegoś natchnienia.
(...) i mnie także lepiej nie dotykać gołą ręką, bo można się sparzyć.
(...)rzeczywistość zawsze wywiera silniejsze wrażenia niż prosta opowieść.
Mogę się mylić, ale zdaje mi się, że po śmiechu można poznać ludzi, i jeśli przy pierwszym spotkaniu śmiech kogoś zupełnie nieznajomego spodoba się wam, śmiało twierdźcie, że to człowiek dobry.
Nie tak łatwo i nie tak prędko rzuca się człowiek z nożem na drugiego człowieka.
W rzeczy samej, wszędzie w naszym ludzie, w każdych bez wyjątku okolicznościach, w każdych bez wyjątku warunkach, zawsze istniały i będą istnieć pewne jednostki, potulne i częstokroć wcale nie leniwe, lecz którym sam już los zapisał dozgonną nędzę. Są to zawsze samotnicy, niechluje, zawsze wyglądają stropieni i zafrasowani.
Jak gdyby się urodzili pod warunkiem, by nigdy nic samym nie rozpoczynać i tylko usługiwać, żyć wedle cudzej chęci, tańczyć, jak im kto zagra; ich przeznaczeniem – pełnić cudzą wolę. Na domiar wszystkiego, żadne okoliczności, żadne przewroty nie zdołają ich wzbogacić. Zawsze klepią nędzę.
„Zrobiłeś dla mnie tyle, zrobiłeś tyle(...)że ojciec mój, matka moja tyle by dla mnie nie zrobili: uczyniłeś mnie człowiekiem, Bóg ci zapłaci, a ja nigdy o tobie nie zapomnę...”
O niektórych rzeczach niepodobna sądzić, jeśli się ich nie doświadczyło. Jedno powiem: że wyrzeczenia moralne o wiele są cięższe od wszelkich mąk fizycznych.
„Wszędzie są ludzie źli, a wśród złych i dobrzy(...) Kto wie? Może ci ludzie wcale nie są aż o tyle gorsi od tamtych, innych, którzy pozostali tam, za ogrodzeniem”
Więźniowie są wielkimi marzycielami.
A czegóż człowiek nie odda za wolność? Któryż milioner, gdyby mu zaciśnięto gardło pętlą, nie oddałby wszystkich swych milionów na jeden łyk powietrza.
Każdy człowiek, kimkolwiek jest i jakkolwiek byłby poniżony, żąda - chociażby instynktownie tylko, chociażby bezwiednie – poszanowania swej ludzkiej godności.
A miłość bliźniego, życzliwość, braterskie współczucie są może niekiedy potrzebniejsze choremu niż wszelkie lekarstwa. Powinni byśmy nareszcie zaniechać ślamazarnych skarg na środowisko, które nas niszczy. Owszem, prawdą jest, że niszczy w nas niejedno, ale przecież wszystko(...).
Są ludzie, którzy jak tygrysy łakną krwi. Kto raz zakosztował tej władzy, tego bezgranicznego panowania nad ciałem, krwią i duchem takiego samego jak on człowieka, podobnie stworzonego, brata w Chrystusie, kto zakosztował tej władzy, kto miał całkowitą możność poniżyć największym poniżeniem inną istotę, stworzoną na obraz i podobieństwo Boże, ten już jakoś nieuchronnie przestaje władać nad swymi doznaniami. Tyrania to nałóg, potrafi się rozwijać i wreszcie rozwija się w chorobę. Twierdzę, że najlepszy człowiek może wskutek przyzwyczajenia zordynarnieć i stępieć do stanu dzikiej bestii. Krew i władza odurza: rozwija się grubiaństwo, wyuzdanie; dla umysłu i uczucia stają się dostępne, a w końcu słodkie, najbardziej nienormalne zjawiska. Człowiek i obywatel ginie w tyranie na zawsze, powrót zaś do godności ludzkiej, do skruchy, do odrodzenia jest już dla niego niemożliwy.
(...)pokolenie nierychło się odrywa od tego, co w nim tkwi dziedzicznie; człowiek nierychło zrzeka się tego, co mu weszło w krew, co wyssał, że tak powiem, z mlekiem matki. Takie nagłe przewroty nie zachodzą nigdy. Uświadomić sobie swą winę i grzech pierworodny – to jeszcze mało, bardzo mało; trzeba się go zgoła oduczyć.
Odmienić swój los – to zwrot techniczny.
W katordze siła fizyczna jest nie mniej potrzebna niż moralna dla zniesienia wszystkich materialnych niewygód tego przeklętego życia.
Ale psy lubią pokorę i potulność u sobie podobnych.
Bez jakiegoś celu i dążenia do tego celu nie żyje ani jeden człowiek. Postradawszy cel i nadzieję, człowiek, ze zgryzoty, zamienia się nieraz w potwora...
Duszę i jej rozwój trudno brać pod jakiś strychulec. Nawet samo wykształcenie w tym wypadku nie stanowi miernika. Pierwszy gotów jestem zaświadczyć, że i w najbardziej niewykształconym, najbardziej uciskanym środowisku, wśród tych męczenników spotykałem rysy najsubtelniejszego rozwoju duchowego.
Ludzie ci nie są głupsi od innych, owszem, bywają wśród nich nader rozumni, ale zanadto są żarliwi, by mogli być sprytni i wyrachowani.
Myślałem, postanawiałem, przysięgałem sobie, że w moim przyszłym życiu nie będzie już ani tych błędów, ani tych upadków, jakie były przedtem. Nakreśliłem sobie program całej przeszłości i postanowiłem trzymać się go niezłomnie. Odrodziła się we mnie ślepa wiara, że mogę to wszystko spełnić i spełnię... Oczekiwałem wolności, przywoływałem ją natarczywie; pragnąłem znów siebie wypróbować w nowej walce.
(...)trzeba najpierw pokazać, kim się jest...
Życie Dostojewskiego to wyścig pracy ze śmiercią. Jest to wyścig, którego człowiek wygrać nie może. Dostojewski osiągnął rezultat najlepszy z możliwych: uzyskał remis.
B. Urbankowski.
|
|
|
 |
|
Edyta Geppert |
Odchodzą tak jak przyszli niespodzianie...
zbyt prędko wypełniają się ich dni...
znów na długo zostajemy sami...
być może trochę lepsi dzięki nim(...)
Ich pieśni ptaki w lasach wciąż śpiewają...
i wieniec ziół rozsiewa pod nich wiatr...
odchodzą stąd, lecz nie -
nie umierają...
sumieniem naszym niespokojnym są...
|
 |
 |
|