|
. . .on éclate en silence>> |
|
 |
____________
Kochać i tracić...
Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
padać boleśnie i znów się podnosić,
krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
iść w toń za perłą o cudu urodzie,
ażeby po nas zostały jedynie
ślady na piasku i kręgi na wodzie.
_____________
Wymowa
Czy smukłość twą, mającą wzór w smutnym cyprysie,
wokół którego powój twych członków się wije -
Czy też ruch widzę, z jakim w przód podajesz szyję
lub strzeliste biódr łuki przeginasz w kołysie:
W każdym rytmie postaci twej czytam, zda mi się,
jakieś zdarzenie, co się w przeszłości twej kryje,
coś, co przeżyła dusza twa lub co przeżyje
dopiero i co dziś już jawi się w zarysie...
W każdym geście twej dłoni, w głowy uniesieniu
znajduję coś, co drzemie snadź w twym przeznaczeniu,
lecz co może nie było i nie będzie jawą.
W każdej twej cząstce, zda się, tkwi wrodzone prawo
do dumy, do wielkości, do światów zdobycia,
które ci krew twa dała, a odjął lęk życia.
_____________
Chwila
A jednak wszystko równoważy chwila,
co samą siebie wieczyście wspomina,
i choć się co dzień odrodzić wysila,
jest w całym życiu jedna i jedyna.
Kto by ją nazwał, rzekłby Twoje imię,
lecz nie ma miana to, co jest otchłanią,
krzak gorejący rozwiał się w swym dymie.
Chwila! Czy chcesz mnie wynagrodzić za nią?
Otwórz mą duszę jako dłoń żebraka
zwiędłą latami i twardym mozołem,
włóż w nią kruszynę chleba jak dla ptaka
i potem posyp mi ten chleb popiołem.
__________
Wspomnienie
Było mi dobrze niegdyś w słodkiej wsi dalekiej...
jakże niedawne czasy - a zda się, że wieki.
Sadyba wiejska czarem strości owiana
jak książka przez nikogo od lat nie czytana.
Pod lipą stół kamienny i ławy z kamienia,
które mchy obrastają jak moje wspomnienia.
Starych świerków aleje ciemne, w krzyż biegnące,
w które echami złota zakrada się słońce.
Za dworem chłopskie chaty budowane krzywo,
spracowane jak ręce i marzące żniwo.
A na strzesze pan bocian, co pierś dumnie oduł,
postrach grających bagien i opiekun stodół.
Dwór jak święto - w pogodę, przytulny w dnie słotne,
jak dalekie to wszystko i już niepowrotne.
Tęsnotną serce wzbiera, gdy w zachód lipcowy
widzę cięzkie, do obór wracające krowy
lub słyszę gdzieś wśród nocy gwiazdami zasnutej,
jak psy szczekają w dali i pieją koguty.
|
|
|
 |
|
Edyta Geppert |
Odchodzą tak jak przyszli niespodzianie...
zbyt prędko wypełniają się ich dni...
znów na długo zostajemy sami...
być może trochę lepsi dzięki nim(...)
Ich pieśni ptaki w lasach wciąż śpiewają...
i wieniec ziół rozsiewa pod nich wiatr...
odchodzą stąd, lecz nie -
nie umierają...
sumieniem naszym niespokojnym są...
|
 |
 |
|