Dotykam zżółkłego papieru, przyjacielu, odwracam strona po stronie, szorstkość celulozy przechodzi na palce, zanurza się w dermatoglifach, zahacza neurony. Nie potrafię czytać, przyjacielu. Nie dziś. Zaciągam się zapachem myśli, historii przekładanych z rąk do rąk, może nigdy nie przeczytanych. Wspomnieniem jednego z tych, co przestali istnieć. Zaciągam się słowem, mój drogi. I uzależniam.........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................Obrazu człowieka nie szuka się w lustrze. - a gdzie? - zapytałem. - w sobie
dzisiaj za trudno na dawanie przykładu
boję się twoich brudnych paznokci
powiek otwieranych od czasu do czasu
zbyt szybko zaprogramowanego uśmiechu
kościstych policzków i ich zarysu
boję się każdego drgnięcia
spadzistych dachów, rys na oknach
za łatwo opartego na konstrukcji świata
za każde słowo zrównane z zawartością dosłownego szamba
za nadzieję która dając siebie ofiaruje jednocześnie mieszankę chili z cukrem
zbyt wąskich źrenic
które pod powiekami zasypiają
i zbudzić się nie mogą
chaosu ciał
fałszu twych oczu
Edyta Geppert
Odchodzą tak jak przyszli niespodzianie...
zbyt prędko wypełniają się ich dni...
znów na długo zostajemy sami...
być może trochę lepsi dzięki nim(...)
Ich pieśni ptaki w lasach wciąż śpiewają...
i wieniec ziół rozsiewa pod nich wiatr...
odchodzą stąd, lecz nie -
nie umierają...
sumieniem naszym niespokojnym są...