(***ogień…)
strudzeni oddechem
wczorajszym biegiem za górą, którą przesuwasz w nieskończoność
złapani w pułapkę, porażek wciąż stromych –
gdy upadniesz nie patrz w dół
jeśli powiedzą, że
świat przestał uważać, kierować obustronnie na światłach nie przystawaj
na źrenice nie spoglądaj ludzi umarłych po tobie
i nie lękaj się nigdy
słów łapanych na wietrze, ulic pustych serc tych samych
ciężkich oddechów krztuszących się własnym kłamstwem
nie lękaj się
brudnych dłoni od czasu do czasu sklejanych znów powiek
nie bój się iskier palących rzęsy lękaj się
gasić je z powrotem
|